sobota, 29 kwietnia 2017

Dziki Zachód, czyli zapraszam w Zachodnie

Zbliża się weekend majowy, a to oznacza dużo wolnego. 3/4 Polaków trzyma kciuki za pogodę. Po majówce to nie koniec długich weekendów. Również w czerwcu i w sierpniu czekają nas takie rarytasy (ależ nas ten 2017 rok rozpieszcza), a potem, a potem  będą wakacje. Generalnie żyć, nie umierać! Cud, miód i orzeszki.
Tym razem chce wam zaproponować polski, dziki zachód, czyli Tatry Zachodnie.
Miejsce, gdzie:
a) na bank będzie mniej turystów (choć podczas pisania zaczynam się teraz zastanawiać, czy aby na pewno),
b) będziesz sobie myślał bądź myślała, że to miejsce jest hypnotajzing i emejzing,
c) będziesz chciał wrócić.

Tras w Tatrach Zachodnich jest sporo, kombinacji tras jeszcze więcej, a biorąc pod uwagę, że zaraz obok mamy też słowacką część, to powojować można. Wybrałam kilka opcji, niektóre są bardziej uczęszczane, inne mniej; generalnie ile ludziów, tyle subiektywnych opinii na temat owych tras.

1. Grześ, Rakoń, Wołowiec- czyli klasyka w najlepszym wydaniu
czas przejścia: około 2.45 h
odległość: 7.2 km

Wycieczka dla każdego, większego i mniejszego. Polecana dla początkujących, ale nie tylko. Brak łańcuchów, klamr, drabinek. Na Rakoniu oraz (głównie) na Wołowcu często wieje dość silny wiatr. Należy być na to przygotowanym. Od momentu osiągnięcia pierwszego szczytu, czyli Grzesia towarzyszom nam przez cały czas piękne widoki Tatr Zachodnich. Na taki klasyk zapraszam!

Z widokiem na Wołowiec 

Cześć Zachodnie

Rakoń 

2. Trzydniowiański Wierch i Kończysty Wierch (z Polany Chochołowskiej)- czyli dwie pieczenie na jedym ogniu
czas przejścia: 2.45 h
odległość: 6.8 km

Znacznie mniej popularna trasa od poprzedniej, choć nie wiem czy widokowo nie jest bardziej urokliwa (ach to kobiece zdecydowanie). Zimą w okolicach Doliny Jarząbczej lubią schodzić lawiny, należy więc uważać. Po osiągnięciu szczytu, tak samo jak w poprzednim wypadku ukazuje nam się cudowna panorama na Tatry Zachodnie, a potem... potem to sami decydujemy gdzie nas nogi poniosą: Kończysty Wierch, Wołowiec czy chociażby Starorobociański. Jednym słowem polecam!

W kierunku Kończystego Wierchu

No i gdzie by tu..?



3. Czerwone Wierchy- czyli moje jedno z najukochańszych miejsc

Klasyka klasyków  (nie wiem czy to poprawnie po polskiemu ;p), widoki warte milion dolców, baa nawet więcej! Piękne o każdej porze roku, choć jesienią to chyba jednak jest to. Nie podaje odległości i czasu, bo możliwości wejścia i dotarcia do Czerwonych są różnorakie. Pierwsza opcja standardowo z Doliny Kościeliskiej, druga z Polany Kalatówki bądź spacerując od Kasprowego Wierchu. Każdy znajdzie coś dla siebie;).

Zdecydowanie najlepsze miejsce na chillout i w ogóle zdecydowanie najlepsze miejsce ;)


Hej Wysokie!

4. Ornak
czas przejścia: 3.45 h
odległość: 9.0 km

Wejście od Hali Ornak przez (moją "ulubioną") Przełęcz Iwaniacką do Ornak. Trasa fizycznie nieco bardziej wymagająca od pozostałych. Szczególnie jeśli chodzi o podejście żółtym szlakiem na Przełęcz Iwaniacką, ale to jedynie godzinka "męczarni" ;). A z Ornaku już rzut beretem na Starorobociański czy Bystrą. Widoki... wiadomo bajka, zresztą przekonajcie się sami.


Siwa Polana



5. Starorobociański (z Siwej Polany)
czas przejścia: 4.05 h
odległość: 12.5 km

Starorobociański (2176 m n.p.m.) - najwyższy szczyt Tatr Zachodnich leżący w całości w Polsce. Można tu dotrzeć na kilka sposób, pierwszy kiedy jesteśmy już na Ornaku cisnąć dalej na Starorobociański i druga z Siwej Polany. Pierwsza nieco bardziej atrakcyjna widokowo, druga opcja może troszkę mniej. No mnie osobiście Starorobociański zmęczył, ale jest to szczyt wart każdego zmęczenia. Ze szczytu sama śmietanka panoramy Tatr Zachodnich: Bystra, Błyszcz, Wołowiec, Kończysty, Jarząbczy Wierch czy Ornak. Przy dobrej widoczności można również dostrzec wspaniałą panoramę Tatr Wysokich. Jednym słowem warto!

Na Starorobociański przyszło nam wchodzić w kompletnym mleku, ale to też ma swoje uroki


O tam idziemy:)

6. Kasprowy przez Goryczkową Czubę, Suche Czuby do Przełęczy pod Kopą Kondracką
czas przejścia: 1.40 h
odległość: 4.0 km

Oczywiście na Kasprowy Wierch polecam wyjść, nie wyjeżdżać, wtedy więc czas nam się nieco wydłuży. Wchodząc na Halę Gąsienicową przez Boczań czy Jaworzynkę należy doliczyć 2h i jakieś 2h na Kasprowy. Dość nieoczywista trasa, ponieważ większość osób zatrzymuje się na Kasprowym, ja polecam pomaszerować nieco dalej. Trasa piękna, przyjemna wędrując w kierunku Czerwonych Wierchów ukazują nam się cudowne widoki (Kopa Kondracka jest jednym z czterech szczytów Czerwonych). Jeśli mamy więcej siły możemy wędrować dalej Czerwonymi Wierchami, zahaczyć o Giewont i zachód słońca bądź po prostu zejść na piwko do Hali Kondratowej;).

Bajka

Widok z Kasprowego na Czerwone Wierchy i Goryczkową Czubę

Zejście z Kopy Kondrackiej

To jest jedynie małe info, gdzie w naszych Tatrach można powojować, a przecież tuż obok sąsiedzi Słowacy. Rzut beretem urokliwe Pieniny, Beskidy czy Bieszczady. Zapewne każdy znajdzie coś dla siebie. Dajcie znać na co się zdecydowaliście ;).

sobota, 22 kwietnia 2017

Babska wyrypa, wycof i naleśniki, czyli zimowy spacer na Kasprowy

Wieki mnie tu nie było. Tak samo myślałam wówczas będąc końcem marca w Taterach (po prawie dwumiesięcznej nieobecności!). Potem nadrobiłam zaległości, ale to lejter. Kajam się zatem mocno z powodu mego lenistwa.
Dochodzę do wniosku, że jednak okres przedwiośnia działa na mniej gorzej niż jesień z zimą razem wzięte. Bo tu już niby wiosna, już witamy się z gąską i co, i mamy lawinową czwórkę dziś w Tatrach (przypominam, że tu prawie maj). Radość przepełnia me serce niemiłosiernie. Ale do rzeczy. Wracam do was z propozycją wycieczki i rzecz jasna pięknymi zdjęciami. 

...

- Cierpliwości, cierpliwości- mówiłam do siebie każdego dnia, kiedy to weekend witał iście zachwycającą pogodą. 
- No przecież w końcu będzie ten warun... kiedyś.
No tak, będzie; czekam już miesiąc i jak na złość nie ma, no nie ma, nie ma warunu. Takiej zimy to ja górach nie lubię (zresztą kto lubi). Góry uczą cierpliwości. Ooo tak i to jakiej! Dwa miesiące czekałam, aby w końcu jako-tako z tą pogodą było ok. Cierpliwość popłaca.
 
Długo się zastanawiałyśmy (tak, bo to była kobieca wyprawa) gdzie by tu uderzać. Wiecie burze mózgów i te sprawy. I w końcu wymyśliły. Co dwie baby, to nie jedna - dumnam.



Po licznych negocjacjach i ocenie sytuacji pogodowej, również lawinowej wybieramy trasę:
- przyjemną,
- miłą dla oka (zresztą wskażcie mi, która nie jest miła dla oka),
- w miarę bez ludziów (no może ten pierwszy pit stop był z tłumem, ale tego nie liczę :p ),
- z dobrymi naleśnikami (istne mistrzostwo świata).
Chyba przedstawiać nie trzeba ;)
Trasa zakłada: wejście na Kasprowy zielonym szlakiem koło Myślenickich Turni- Beskid- zejście Przełęczą Świnicką (tutaj nastąpił jednak wycof ze względu na warunki), więc zeszłyśmy do Murowańca przez Przełęcz Liliowe. 

Jeśli jesteś osobą początkującą zimą w górach, śmiało mogę polecić tą trasę dla Ciebie (oczywiście nie wspominam o wymaganym sprzęcie zimowym, bo to przecież wiadome). 

długość: około 21 km
czas: około 6 h (uprawiałyśmy tego dnia tempo mocno spacerowe)

Up Up !

Na Giewont patrz!

...i wtedy myślę sobie, że czuję się jakbym wygrałam milion dolców.

Taka byłam niecierpliwa i rozgoryczona z powodu złej pogody (oczywiście zawsze w weekendy), a tu proszę 25 marca podwójna nagroda, nie dość, że słońce to jeszcze widoczność. Pogoda siekiera jak to mówią. I drodzy państwo jakże przyzwoicie było! (ostrzegam zdjęć będzie dużo)




..było ciepło :D

W Zakopanem lądujemy chwilę po 7:00, tak to oznacza, że wyjeżdżamy z Krakowa o 5:00, tak to oznacza, że znowu się wyspałam w sobotę, tak to również oznacza wzmożoną dawkę kofeiny.
Łapiemy busa do Kuźnic. I fru, kierunek- Kasprowy.
Czas z Kuźnic na Kasprowy: 2,5 h (w zimie może być to ciut dłużej ze względu na śnieg). Nam zajęło to około 3 h, z licznymi pit stopami na zdjęcia.
Zielony szlak na Kasprowy- bardzo miły i przyjemny, początek pokonujemy w lesie. W licznych przewodnikach przeczytamy, iż szlak ten należy na najłatwiejszych w polskich Tatrach oraz polecany jest w okresie zimowym ze względu na brak zatłoczenia (potwierdzam z autopsji). Na szlaku nie spotkałyśmy nikogo. Zgubić się nie da, gdyż podążamy wzdłuż kolejki linowej. 

Kasprowy Wierch.
Szybka szamka i zmykamy stamtąd, ze względu na zbyt dużą liczbę ludziów. Dodatkowo na jednym z piękniejszych stoków w Polsce rozgrywane są zawody w slalomie, sami rozumiecie, liczba ludziów przerasta nasze oczekiwania. Kierujemy się więc w kierunku Beskidu.


Okno na Zachodnie

Już prawie, już tuż tuż

Ludziów a ludziów, wierzcie, że to nie tylko wyglądało tak źle ;p

W drodze na Beskid łapiemy kadr na Kasprowy

Te małe osobniki, które widać jeśli się przyjrzycie, to para młoda i fotograf- robili zdjęcia ślubne, +1000 do wytrzymałości mrozowej
Beskid.
Lubię ten szczyt, dodatkowo mam wrażenie, że często jest nieco pomijany.
Kilka faktów o nim:
- to ostatni szczyt w grani Tatr Zachodnich,
- lokalizacja: znajduję się pomiędzy Suchą Przełęczą a Przełęczą Liliowe,
- łatwo dostępny z Kasprowego.


Piękne my w drodze na Beskid

Panorama na Tatry Wysokie, z prawej (największe) widać Świnicę, idąc w lewo grań Orlej Perci

Jak zawsze fotogeniczny Krywań

Słowacka część Tatr Zachodnich

W kierunku Przełęczy Świnickiej.
Tutaj mogłabym zastosować wykres zależności: otóż, im dalej od Kasprowego tym mniej ludziów.
Zatem kiedy mijamy Beskid liczba osobników spada (liczbowo rzecz jasna ;) ). Z prawej i z lewej towarzyszą nam piękne widoki czy to Tatr Wysokich czy to Tatr słowackich. W oddali widzimy niezwykle fotogeniczną Świnicę i dość sporą liczbę śmiałków zainteresowanych wejściem na nią. 
Sama Świnica w lecie jest szczytem masowo odwiedzanym. W zimie wspinamy się na wierzchołek taternicki (2291 m n.p.m.), jednak wymaga to już nieco większego doświadczenia, zatem Świnicę zimą zostawiam na potem :).
Nasza skromna wycieczka miała skończyć się zejściem przełęczą Świnicką, no tak miała. Niestety bez uprzęży i liny nie było takiej możliwości. Nastąpił zatem wycof i zejście przełęczą Liliowe do Murowańca.

#selfie ze Świnicą

Widok z okolic Beskidu na Świnicę (ach ta fotogeniczność)

Początkowo bez raków


..ale wiadomo, że miałyśmy ze sobą




Świnica 2301 m n.p.m.



Podczas tego wypadu testowałam koszulki, które otrzymałam od dziewczyn i chłopaków z Runspiration, za co oczywiście pięknie dziękuję :). Pierwsza w obieg poszła niebieska koszulka z górami. Na zdjęciu robionym przez Ulsona, próbuje zacnie zaprezentować produkt, aczkolwiek chyba muszę jeszcze poćwiczyć.
Śmiało mogę powiedzieć, że koszulka się sprawdziła, a i chyba się podobała, gdyż w Murowańcu zwracała uwagę ludziów.
Z czystym sumieniem polecam, jeśli szukacie czegoś oryginalnego i zarazem świetnej jakości.
Dajcie im lajka :) na pewno zrobi się im miło:
https://www.facebook.com/runspirationPL//


:)






Murowaniec.
A jeśli zastanawiacie się gdzie w górach zjeść jedne z lepszych naleśników. Bez wahania odpowiadam Murowaniec! Najedzone dzieci, to szczęśliwe dzieci. Powszechnie przecież wiadomo, że w górach można.


Właśnie dlatego chodzę w góry xD

Czasami tak niewiele do szczęścia potrzeba



Nie obyło się oczywiście bez klasycznych zdjęć Hali Gąsienicowej. W pakiecie udało nam się również załapać na zachód słońca.
Klasyk




Klasyk nr 2


Moje pierwsze krokusy w tym roku, Dolina Jaworzynki

... a do Krakowa wracamy tak, pełne życia i energi!

P.S. obecnie trzymam kciuki, aby to białe zniknęło jak najszybciej z Taterek, niechże przyjdzie jakiś halny i zrobi raz a dobrze z tym porządek