sobota, 22 kwietnia 2017

Babska wyrypa, wycof i naleśniki, czyli zimowy spacer na Kasprowy

Wieki mnie tu nie było. Tak samo myślałam wówczas będąc końcem marca w Taterach (po prawie dwumiesięcznej nieobecności!). Potem nadrobiłam zaległości, ale to lejter. Kajam się zatem mocno z powodu mego lenistwa.
Dochodzę do wniosku, że jednak okres przedwiośnia działa na mniej gorzej niż jesień z zimą razem wzięte. Bo tu już niby wiosna, już witamy się z gąską i co, i mamy lawinową czwórkę dziś w Tatrach (przypominam, że tu prawie maj). Radość przepełnia me serce niemiłosiernie. Ale do rzeczy. Wracam do was z propozycją wycieczki i rzecz jasna pięknymi zdjęciami. 

...

- Cierpliwości, cierpliwości- mówiłam do siebie każdego dnia, kiedy to weekend witał iście zachwycającą pogodą. 
- No przecież w końcu będzie ten warun... kiedyś.
No tak, będzie; czekam już miesiąc i jak na złość nie ma, no nie ma, nie ma warunu. Takiej zimy to ja górach nie lubię (zresztą kto lubi). Góry uczą cierpliwości. Ooo tak i to jakiej! Dwa miesiące czekałam, aby w końcu jako-tako z tą pogodą było ok. Cierpliwość popłaca.
 
Długo się zastanawiałyśmy (tak, bo to była kobieca wyprawa) gdzie by tu uderzać. Wiecie burze mózgów i te sprawy. I w końcu wymyśliły. Co dwie baby, to nie jedna - dumnam.



Po licznych negocjacjach i ocenie sytuacji pogodowej, również lawinowej wybieramy trasę:
- przyjemną,
- miłą dla oka (zresztą wskażcie mi, która nie jest miła dla oka),
- w miarę bez ludziów (no może ten pierwszy pit stop był z tłumem, ale tego nie liczę :p ),
- z dobrymi naleśnikami (istne mistrzostwo świata).
Chyba przedstawiać nie trzeba ;)
Trasa zakłada: wejście na Kasprowy zielonym szlakiem koło Myślenickich Turni- Beskid- zejście Przełęczą Świnicką (tutaj nastąpił jednak wycof ze względu na warunki), więc zeszłyśmy do Murowańca przez Przełęcz Liliowe. 

Jeśli jesteś osobą początkującą zimą w górach, śmiało mogę polecić tą trasę dla Ciebie (oczywiście nie wspominam o wymaganym sprzęcie zimowym, bo to przecież wiadome). 

długość: około 21 km
czas: około 6 h (uprawiałyśmy tego dnia tempo mocno spacerowe)

Up Up !

Na Giewont patrz!

...i wtedy myślę sobie, że czuję się jakbym wygrałam milion dolców.

Taka byłam niecierpliwa i rozgoryczona z powodu złej pogody (oczywiście zawsze w weekendy), a tu proszę 25 marca podwójna nagroda, nie dość, że słońce to jeszcze widoczność. Pogoda siekiera jak to mówią. I drodzy państwo jakże przyzwoicie było! (ostrzegam zdjęć będzie dużo)




..było ciepło :D

W Zakopanem lądujemy chwilę po 7:00, tak to oznacza, że wyjeżdżamy z Krakowa o 5:00, tak to oznacza, że znowu się wyspałam w sobotę, tak to również oznacza wzmożoną dawkę kofeiny.
Łapiemy busa do Kuźnic. I fru, kierunek- Kasprowy.
Czas z Kuźnic na Kasprowy: 2,5 h (w zimie może być to ciut dłużej ze względu na śnieg). Nam zajęło to około 3 h, z licznymi pit stopami na zdjęcia.
Zielony szlak na Kasprowy- bardzo miły i przyjemny, początek pokonujemy w lesie. W licznych przewodnikach przeczytamy, iż szlak ten należy na najłatwiejszych w polskich Tatrach oraz polecany jest w okresie zimowym ze względu na brak zatłoczenia (potwierdzam z autopsji). Na szlaku nie spotkałyśmy nikogo. Zgubić się nie da, gdyż podążamy wzdłuż kolejki linowej. 

Kasprowy Wierch.
Szybka szamka i zmykamy stamtąd, ze względu na zbyt dużą liczbę ludziów. Dodatkowo na jednym z piękniejszych stoków w Polsce rozgrywane są zawody w slalomie, sami rozumiecie, liczba ludziów przerasta nasze oczekiwania. Kierujemy się więc w kierunku Beskidu.


Okno na Zachodnie

Już prawie, już tuż tuż

Ludziów a ludziów, wierzcie, że to nie tylko wyglądało tak źle ;p

W drodze na Beskid łapiemy kadr na Kasprowy

Te małe osobniki, które widać jeśli się przyjrzycie, to para młoda i fotograf- robili zdjęcia ślubne, +1000 do wytrzymałości mrozowej
Beskid.
Lubię ten szczyt, dodatkowo mam wrażenie, że często jest nieco pomijany.
Kilka faktów o nim:
- to ostatni szczyt w grani Tatr Zachodnich,
- lokalizacja: znajduję się pomiędzy Suchą Przełęczą a Przełęczą Liliowe,
- łatwo dostępny z Kasprowego.


Piękne my w drodze na Beskid

Panorama na Tatry Wysokie, z prawej (największe) widać Świnicę, idąc w lewo grań Orlej Perci

Jak zawsze fotogeniczny Krywań

Słowacka część Tatr Zachodnich

W kierunku Przełęczy Świnickiej.
Tutaj mogłabym zastosować wykres zależności: otóż, im dalej od Kasprowego tym mniej ludziów.
Zatem kiedy mijamy Beskid liczba osobników spada (liczbowo rzecz jasna ;) ). Z prawej i z lewej towarzyszą nam piękne widoki czy to Tatr Wysokich czy to Tatr słowackich. W oddali widzimy niezwykle fotogeniczną Świnicę i dość sporą liczbę śmiałków zainteresowanych wejściem na nią. 
Sama Świnica w lecie jest szczytem masowo odwiedzanym. W zimie wspinamy się na wierzchołek taternicki (2291 m n.p.m.), jednak wymaga to już nieco większego doświadczenia, zatem Świnicę zimą zostawiam na potem :).
Nasza skromna wycieczka miała skończyć się zejściem przełęczą Świnicką, no tak miała. Niestety bez uprzęży i liny nie było takiej możliwości. Nastąpił zatem wycof i zejście przełęczą Liliowe do Murowańca.

#selfie ze Świnicą

Widok z okolic Beskidu na Świnicę (ach ta fotogeniczność)

Początkowo bez raków


..ale wiadomo, że miałyśmy ze sobą




Świnica 2301 m n.p.m.



Podczas tego wypadu testowałam koszulki, które otrzymałam od dziewczyn i chłopaków z Runspiration, za co oczywiście pięknie dziękuję :). Pierwsza w obieg poszła niebieska koszulka z górami. Na zdjęciu robionym przez Ulsona, próbuje zacnie zaprezentować produkt, aczkolwiek chyba muszę jeszcze poćwiczyć.
Śmiało mogę powiedzieć, że koszulka się sprawdziła, a i chyba się podobała, gdyż w Murowańcu zwracała uwagę ludziów.
Z czystym sumieniem polecam, jeśli szukacie czegoś oryginalnego i zarazem świetnej jakości.
Dajcie im lajka :) na pewno zrobi się im miło:
https://www.facebook.com/runspirationPL//


:)






Murowaniec.
A jeśli zastanawiacie się gdzie w górach zjeść jedne z lepszych naleśników. Bez wahania odpowiadam Murowaniec! Najedzone dzieci, to szczęśliwe dzieci. Powszechnie przecież wiadomo, że w górach można.


Właśnie dlatego chodzę w góry xD

Czasami tak niewiele do szczęścia potrzeba



Nie obyło się oczywiście bez klasycznych zdjęć Hali Gąsienicowej. W pakiecie udało nam się również załapać na zachód słońca.
Klasyk




Klasyk nr 2


Moje pierwsze krokusy w tym roku, Dolina Jaworzynki

... a do Krakowa wracamy tak, pełne życia i energi!

P.S. obecnie trzymam kciuki, aby to białe zniknęło jak najszybciej z Taterek, niechże przyjdzie jakiś halny i zrobi raz a dobrze z tym porządek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz