środa, 30 listopada 2016

Oprócz błękitnego niebia, nic mi dzisiaj nie potrzeba- czyli ostatnie podrygi jesieni w Tatrach

...oprócz drogi szerokiej, oprócz góry wysokiej, oprócz kawałka chleba, oprócz błękitu nieba


Dzisiejszy wpis sponsorują dwie piosenki "Oprócz błękitnego nieba" oraz "Ruda tańczy jak szalona"- nie pytajcie dlaczego, niektóre rzeczy nie mają logicznego wyjaśnienia.


Są takie miejsca, które zachwycają i zachwycać będą zawsze, które nie nudzą i nie znudzą się nigdy bez względu na konfiguracje pogodowe

W zeszłą sobotę wszystkie powyższe warunki zostały spełnione. Tak znowu to robimy, łapiemy ostatnie (już niestety) jesienne promienie słońca w górach.
Po miesiącu nieobecności, postanawiamy ruszyć tyłki i znowu trochę się zmęczyć. Stęsknił się człowiek. Tak to już jest z tymi uzależnieniami.

Znana już panoramka z Boczania

(Nie)stety ogłaszam, że wszem i wobec (choć pewnie już doskonale to wiecie) w Tatry wróciła zima! Wszędzie biało, sypie z tego nieba i przestać nie chce. No fajnie, fajnie. Obawiam się, że już w tej kwestii niewiele się zmieni (choć ja tam nie mam nic przeciwko dłuższej jesieni), ale według górali trzeci śnieg zostaje już z nami do wiosny. Nie pozostaje nic innego, jak oswoić się z tą myślą, że kolejne czerwone Czerwone zobaczymy za rok. Aczkolwiek nam (jak zwykle ostatnio) udało się wstrzelić w okno pogodowe. A teraz póki co będziemy wertować Tatry zimą.

Myślę, że nie trzeba przedstawiać ;)


Znowu wpadamy na jakże fantastyczny pomysł niewysypiania się w sobotę, bo co to za problem wstać o 4:30 rano, żeby przed 6:00 zasuwać już do Zakopca. Przecież to sama przyjemność wstawać, kiedy ciemno wszędzie, głucho wszędzie i zimno wszędzie. Przecież normalni ludzie nie odsypiają w soboty tygodnia. No bo po co.

Na głównym planie Kościelec, po prawej Świnica

Jest środa, a ja nadal po sobotnim "spacerku" mam (lekkie) zakwasy, 20 km w nogach robi swoje. Chyba się starzeje.
8:00 w sobotę- meldujemy się w Zako. To jaki plan na dziś? Wstępnie Kościelec, ale po rozeznaniu terenowym, zapytaniu tu i ówdzie plany uległy zmianie. Zbyt ślisko na słynny polski Matterhorn.

Jak zwykle straszono nas opadami deszczu, śniegu, lawinami (??) oraz innymi zjawiskami meteorologicznymi. Jednakże mając pogodowe ADHD zweryfikowałam wszystko co mogłam. Szczerze mówiąc zastanawiałam się z czego właściwie ten śnieg/ deszcz czy co tam jeszcze ma sypać/ padać. Jedyne zjawiska, które w sobotę nam towarzyszą, to (uwaga zdziwienie) słońce oraz momentami silniejszy wiatr. Bardzo żałuję, że nie zabrałam ze sobą okularów przeciwsłonecznych.
Generalnie pogoda bajka! Brak ludzi, cisza, spokój, czyli po prostu listopad.
Po raz kolejny w tym roku (już nawet nie liczę który) wchodzę do Hali Gąsienicowej. W żaden sposób to miejsce nie jest w stanie mi się znudzić.

...1

...2

...3- mamy to!
Chwilowy pit stop w Murowańcu i ruszamy dalej na Kasprowy Wierch (tutaj spodziewaj się zawsze większej ilości osobników). Do Kasprowego zostaje nam godzina z hakiem.



Przełęcz Liliowe, która oddziela Tatry Zachodnie od Tatr Wysokich

Gdzieniegdzie leżą płaty śniegu, a wspominam o tym dlatego, że był to zamarznięty śnieg, co za tym idzie dość ślisko, więc uwaga wskazana; chociaż pewna Pani w butach na koturnie (na damskie oko około 15 centymetrowej) daje radę. Tak, tak w śniegu. Także da się? Da! Czasami żałuję, że takowych skilli nie posiadam.

;)

Rudy Kasprowy


Wysokogórskie Obserwatorium Meteorologiczne IMGW-PIB na Kasprowym Wierchu, mieści się w najwyżej położonym budynku w Polsce, znajdującym się na wysokości 1987 m n.p.m., na szczycie Kasprowego Wierchu.

Z Kasprowego obieramy kierunek Goryczkowa Czuba, następnie Suchy Wierch Kondracki i kolejno Kopa Kondracka. Najniższy szczyt Czerwonych Wierchów atakujemy od tej mniej uczęszczanej strony.

Kolejno Goryczkowa Czuba, Suchy Wierch i najdalej oddalona (kopulasta) Kopa Kondracka



Rzut oka na zamgloną Świnicę

Miły, przyjemny spacer. Wraz z nami wędruje mgła, która pozwala na zrobienie rewelacyjnych zdjęć. Widoczność dobra, choć im bliżej Kondrackiej Kopy, tym większa mgła. Idzie się dość lekko, ale momentami w zacienionych miejscach wita nas błoto. Na Kopie jak zwykle wieje (cóż za zaskoczenie).

Śpiący Rycerz


W drodze na Goryczkową Czubę, w tle słowacka część Tatr

Goryczkowa Czuba (1913 m n.p.m.)

Po południowej (słowackiej stronie) stoki Goryczkowej Czuby opadają do Doliny Cichej

Taternik ;)

Po północnej (polskiej stronie) od szczytu do Doliny Bystrej biegnie długi grzbiet, zwany Kondratowym Wierchem- oddziela on od siebie dwie dolinki: Dolinę Suchą Kondracką i Dolinę Goryczkową Świńską

W takich warunkach zdjęcia robią się same :)


Małołączniak

Krzesanica

Tatry Wysokie za mgłą



Przełęcz pod Kopą Kondracką


Jest smaczek aby zahaczyć jeszcze o Śpiącego Rycerza (czyli Giewont), ale tym razem odpuszczamy i schodzimy do Hali Kondratowej. 20 km w nogach i dość silny wiatr, który towarzyszy nam przy końcowym wejściu na Kopę daje się we znaki.


Hala Kondratowa
 
Skutkiem sobotnich zabaw w Zachodnich Tatrach jest lekkie przeziębienie, zakwasy i masa popełnionych zdjęć. Czyli sobota jakie lubimy najbardziej.
Jesień w Tatrach pożegnałyśmy solidnym spacerkiem. Teraz przychodzi nam witać zimę.
Kuźnice- Hala Gąsienicowa- Kasprowy Wierch- Goryczkowa Czuba- Suchy Wierch Kondracki- Kopa Kondracka- Hala Kondratowa - około 20km, w listopadzie, ze słońcem i miejscami silniejszym wiatrem, wstając o 4:30. Ktoś powie, że nie jest to normalne; ale kto powiedział, że my normalne jesteśmy ;).
A Ty jak spędziłeś/ spędziłaś sobotę? :)

P.S. Schronisko na Hali Kondratowej jest nieczynne jeśli chodzi o noclegi do 26 grudnia, ale jeśli chcesz zjeść pierogi bądź marzysz o piwie, to nie ma z tym kłopotu ;)
P.S. 2 Taterki odliczam do kolejnej wizyty


piątek, 25 listopada 2016

2155 m ponad chodnikami, czyli o pełnej lampie, piramidzie i technice duposchodzenia

Kiedy przemierzasz dziarskim krokiem jedną z piękniejszych dolin w Tatrach- a mam tu (dziś) na myśli Dolinę Gąsienicową twoim oczom ukazuje się piękny szczyt. Bardzo charakterystyczny, w kształcie stromej piramidy.
Mawiają, że wzbudza wiele kontrowersji, że każdy ma swoją opinie na jego temat. Przed wyjściem na niego znajduję się tabliczka ostrzegawcza, iż szlak turystyczny jest bardzo trudny i trza (a niech już będzie ta góralska gwara) uważać na spadające kamienie. Czy potrzebnie? Dlaczego nikt nie wstawił takowej na Orlej bądź innym szczycie? Czy faktycznie jest się czego bać? I czy w ogóle warto? I o czym to ja gadam właściwie?

Wschody Słońca w Krakowie zawsze na propsie!

Zacznijmy (tak by było po kolei) od ostatniego pytania- Czy warto?- (uwaga zaskoczę) zawsze warto!
A rozpoczynając od początku, aby wszystko miało ręce i nogi. Każdy ma swoje własne granice strachu, bojaźliwości oraz indywidualne odczucia, co do każdego górskiego szczytu, co do każdej górskiej trasy. Mnie wykończył taki Starorobociański, ktoś inny tą trasę przebiegnie z palcem... w nosie.

Nosal

Dzisiejszy bohater

Kościelec, bo o nim będzie mowa, w górskim środowisku lekkie zamieszanie sieje. Tu tabliczka ostrzegawcza, tam legendy, że ciężko i w końcu już nie wiadomo. Polecam w takich wypadkach wyrobić własne zdanie, zwyczajnie wybierając się na szlak (o ile czujemy się na siłach rzecz jasna).

Ulubiony Murowaniec

Czarny Staw Gąsienicowy

Będzie więc bardzo subiektywnie. Na pewno nie zmęczył mnie, jak wspomniany Starorobociański wyżej, mimo iż wchodziliśmy na niego przy pełnej lampie (czyt. przy pełnym słońcu) i w lecie.

Pełna lampa w całej okazałości

Dzisiejsza ofiara!

Hej! Hej!

Czy wystraszył?- nie (ale kto powiedział, że ja mam poukładane pod kopułą). 162cm w górach stanowią czasami problem, mój karłowaty wzrost sprawia iż pokonywanie w górę (w dół zresztą też) skał sprawia nie lada wyzwanie. Wyspindranie się już na sam wierzchołek Kościelca było lekką próbą sił, no ale od czego ma się w swoim gronie gentelmenów i młodszego brata (polecam!).
Czy spadło mi coś na głowę? Nie, ale tutaj zgadzam się uważać trzeba zawsze.
Zastanawia mnie, z jakiego powodu Orla jeszcze takowej tabliczki się nie doczekała, a Kościelec już się jej dorobił? No nie wiem, sama bym przed Orlą takową tablicę władowała. Być może jeszcze przyjdzie i na nią pora.

Dolina Zielona Gąsienicowa (faktycznie wówczas była zielona)

Kościelec, od .... innej strony ;)

Na Kościelec wchodziliśmy czarnym szlakiem, mijając Czarny Staw Gąsienicowy; schodziliśmy szlakiem niebieskim, potem czarnym przechadzając się obok Kurtkowca, Zielonego Stawu Gąsienicowego czy Litworowego. Pogoda- cudo. Ludzi- ilość umiarkowana (tylko ze względu na wczesną porę), później sytuacja uległa diametralnej zmianie. Po drodze na szczyt spotkaliśmy kilka razy śmigłowiec TOPR, niefajne rzeczy działy się wówczas w okolicach Granatów i samej Orlej (a ona przecież dopiero w planach była). Towarzystwo- wyborne, ja i trzech facetów, no czego chcieć więcej do szczęścia. Pardon! Gór, ale to było w pakiecie ;).

Grzało niemiłosiernie!

Up up up!

Kościelec często polecany jest dla osób, które planują poważniejsze wyprawy w góry; jako dobra górka do przetarcia szlaków, sprawdzenia się, oswojenia. Myślę, że mogę się pod tym podpisać, owszem jest parę fragmentów eksponowanych (ktoś by się kłócił, że wcale nie parę, a więcej), ale je pokonuje się z przyjemnością (tak moja ocena ekspozycji i luf jest już spaczona).
Sama nazwa, jak podają źródła pochodzi prawdopodobnie od podobieństwa do dachu kościoła. Dla pasjonatów wspinaczki (jest kiedyś nieśmiało w planach)- są liczne drogi wspinaczkowe. Sam Kościelec pochłonął już trochę ofiar, pod Małym Kościelcem zginął chociażby Mieczysław Karłowicz, Mieczysław Świerz na zachodniej ścianie, a na Zadnim Kościelcu Jan Długosz.

A panorama ze szczytu? Wygląda właśnie tak:

Zdecydowanie najulubieńsza pozycja!

Rzut oka na sąsiadów

...i znowu Czarny Staw Gąsienicowy

Czasami brak mi słów, by opisać to, co nam Matka Natura zgotowała. Generalnie mają państwo widok na całą Dolinę Gąsienicową, na panoramkę szczytów, gdzie biegnie Orla, podziwiać można również koleżankę Świnicę, a dodatkowo jak zauważył Mieczysław Karłowicz- z Kościelca widać wszystkie stawy Gąsienicowe.

Orla you're next!

Panorama na Zachodnie

Orla

Pojawiają się głosy, co by zamontować żelastwo na Kościelcu (póki co łańcuchów tam nie ma). Mam nadzieję, że nie dojdzie to do skutku. Bez problemu można dostać się na niego (nie robiąc sobie przy tym żadnej krzywdy) nie używając sztucznych udogodnień.

Z kolegami ;)

Spojrzenie na Orlą part. 3

Lubię tu być!


Wyjście wyjściem, ale jak z tego czegoś zejść? Ja schodziłam tak:

"duposchodzenie" - zęby mam całe ;)

Choć nie jest to najmądrzejszy sposób schodzenia (jeśli chcesz by twoja mordka została w całości nienaruszona), to polecam inną technikę.Gdyby ktoś opanował technikę równie bezpieczną, jak technika "duposchodzenia" i przy tym nie będzie taka ryzykowna, że można zlecieć na mordkę; to proszę podzielcie się ze mną. Będę niezmiernie wdzięczna.


I niech ktoś mi powie, że w górach nie można się zakochać!

Mawiają, że sky is the limit!


A co było następne?

Cześć koleżanko! Jesteś następna! :)